Rok wcześniej wpychaliśmy młodych w wózkach. Teraz wózków brak-trzeba chodzić. Dojazd bardzo prosty. Z Zakopanego kierujemy się na Łysą Polanę i tam są już drogowskazy na Morskie Oko. Niestety już na samym dole mamy pecha. Główny parking przed Parkiem Narodowym jest zamknięty. Odsługa każe parkować 2 kilometry wcześniej na małym parkingu. Ludzie stają gdzie tylko można-parking lub pobocza. Mamy wybór: dwa kilometry na pieszo do bramy głównej, bądź podjechać busem. Na szczęście busy kursują-wsiadamy. Chłopcy się cieszą. Pierwszy raz jadą busem. Coś większego od własnego auta. Kupujemy bilety wejściowe do parku. My po 4zł, dzieci za darmo. I w drogę.

Jest przyjemnie, nie ma upału i są ukochane koniki. Chłopcy dają radę. Robi się ciepło, robimy więc postój na picie i małą przekąskę. Ściągamy kurtki.

Wreszcie docieramy do celu i schodzimy nad wodę.

Szymek rzuca kamyczki do wody. Kuba każe ściągać sobie buty i chce się kąpać.

Nie pomagają żadne tłumaczenia. Aria aż uszy bolą. Zabieramy się szybko i wracamy…Kuba z fochem…

Widoki rekompensują wszystko…