Robiliśmy dwa podejścia. Raz chłopcy byli w wózkach i przeszliśmy połowę trasy. Zaczęły się wielkie kamienie. Mimo wuzków o dużych kołach nie daliśmy rady. Po roku chłopcy zdobyli dolinę na własnych nogach. Dzielnie maszerowali.

Gdy doszliśmy do doliny zrobiliśmy krótki postój na drugie śniadanie. Potem poszliśmy dalej zobaczyć wodospad Siklawicę.

Podejście na wodospad jest bardziej strome niż wcześniej i kamienie śliskie. Trzeba uważać. Przy wodospadzie robimy parę zdjęć i moczymy ręce. Podobno daje to szczęście. Wierzymy, że spotka nas jeszcze większe.